ŚWIĘTOWANIE A ALKOHOL
Święto, święty, świetlny, światłość, świat, Światowid, świadomość.
Świętowanie i alkohol się wykluczają. Ta para wygląda absurdalnie, ale dla osoby o obudzonej świadomości. Bo dla przeciętnego Kowalskiego słowo „święto”, kojarzy się „będziem pić” (alkohol) i już się cieszy, bo będzie się odurzać, jest okazja.
Alkohol obniża świadomość, bo robi ściemę na umyśle, robi się ciemno. A przecież święto to światłość.
Alkoholizm jest tak głęboko już ukorzeniony w świadomości, w kulturze (ale to jest brak kultury), że jest akceptowalny przez społeczeństwo. Dla większości, alkohol jest nierozerwalnie związany z większością uroczystości. Na „sucho” świętować ? Nie da rady.
Kolejnym moim wytłumaczeniem, dlaczego alkohol jest tak lubiany, jest to, że my jako ludzie mamy możliwość rozumienia świata. Możemy Duchowo wzrastać, mamy element Bogów w sobie. Gen, to znaczy Duch. Ten gen został naszczepiony na jakiegoś dzikusa, zwierzę humanoidalne. Także my mamy w sobie dwie natury. Zwierzę, coś bardzo niskiego, podłego, ciemnego, czyli Ciemną Stronę Mocy (diabła) i mamy w sobie również coś wspaniałego, Boski Gen. My jako my, jesteśmy mieszanką tych dwóch Sił. I teraz od nas zależy, która strona Życia, Ciemna czy Jasna się nam bardziej podoba.
Ten diabeł w płynie, alkohol ma takie działanie, że niszczy Boski Gen, który mamy w sobie i wtedy pozostaje dzikie zwierze, bez kultury, bez zasad, bez godności. Patrząc na twarze zaawansowanych alkoholików widać tych dzikusów, prymitywną rasą, na którą Bogowie naszczepili swój Gen. Twarze zombie i zaawansowanych alkoholików właściwie niczym się nie różnią.
Alkohol ma to do siebie, że łączy pijącego z Siłami Ciemności. Jeszcze nikt pijący alkohol nie stał się mądrzejszy. Alkohol nie jest w stanie rozwiązać żadnych życiowych problemów. A jak życie pokazuje, potrafi skutecznie zniszczyć życie i dołożyć kłopotów.
Kto już jest alkoholikiem ?
Alkoholik – alko – hohlik. „Hohlik” to jest diabeł w staropolskim języku. Wystarczy do „holik” wstawić jedną literę „h” i mamy już diabła. Zgłoski „h” mają to do siebie, że często giną na przełomie wieków. Np. Harmaty – armaty.
Każdy, kto jest sympatykiem pica alkoholu, nie koniecznie musi dużo pić, żeby być alkoholikiem. Nawet niewielkie dawki regularnego picia czynią z nas alkoholików. U nas uważa się, że alkoholikiem jest ten, który pije bardzo dużo i bardzo często i się upija. Taki ktoś jest mocno zaawansowanym alkoholikiem, albo innymi słowy mocno zniewolony przez alkoholizm. Chodzi mi o stopień alkoholizmu. Są początkujący, mało zaawansowani, średnio, bardzo itd. Wszyscy oni są alkoholikami. To tak, jak w wojsku. Są sierżanci, porucznicy, generałowie itd. oni wszyscy są żołnierzami, tylko mają różne stopnie.
Stan naszego społeczeństwa w oczach osoby o obudzonej świadomości wygląda tragicznie. Tu odurzają się alkoholem prawie wszyscy i jeszcze uważają to za coś wartościowego, godnego. Dumnie twierdzą, że bez alkoholu nie da się żyć. Przy zaawansowanym alkoholizmie właśnie tak się widzi świat, tak się myśli.
Alkoholizm zaczyna się już u dzieci, uczą się od dorosłych i otępiają się alkoholem aż do ostatnich dni swojego życia. Alkoholizują się wszystkie warstwy społeczne, biedni i bogaci, różnica jest tylko w jakości alkoholu. Ci zamożni piją droższe trunki i uważają się za lepszych od biedoty. Alkohol jest zawsze alkoholem (trucizną), czy drogi czy tani, jeden czy drugi, skutecznie niszczy życie, obniża świadomość, ogłupia. Oczywiście jest pewna różnica, tanie alkohole są bardziej toksyczne.
Tzw. żule odurzają się najtańszymi alkoholami. Nasza władza poi ich winem marki wino (mamrot). Takie wino jest winem tylko z nazwy, ono nie pochodzi z fermentacji alkoholowej, tylko z reakcji chemicznej – paskudna trucizna, silny mózgojeb. Szybko idą do piachu po takim płynie.
W przerwie w pisaniu artykułu o alkoholu, poszedłem się chwilkę przewietrzyć i spotkałem swojego kolegę biegacza. Mówię mu, że piszę artykuł o totalnej szkodliwości alkoholu, że to będą bardzo konkretne informacje, takich, których do tej pory nikt nie pisał w takim zestawieniu. A on mi mówi: „alkohol jest dla ludzi.” Ręce opadają. Widać jak bardzo mój kolega ma zatruty umysł alkoholem. Nasłuchałem się takich i podobnych głupich zdań promujących alkoholizm.
Większość Polaków tak została już zniszczona i zdeprawowana przez Siły Ciemności i ich sługi, że nie potrafią trzeźwo myśleć, ani patrzeć trzeźwo na świat. Nawet jak nie wypił, to i tak w umyśle jest pijany. Życia sobie nie wyobrażają bez tej trucizny diabelskiej.
Teraz kilka przykładów, jak to alkoholicy się usprawiedliwiają ze swojego nałogu, a nawet często uważają, że robią coś wartościowego, upijając się. Wierzcie mi, problem jest znacznie większy, głębszy niż to się tak zewnętrznie, pozornie wydaje. Ale komuś na tym zależało. Bo to jest plan zniszczenia nas, Słowian.
Przykłady:
– „Wódka jest dla ludzi mądrych” – nie zauważyłem, żeby komukolwiek picie alkoholu zwiększyło zdolność rozumowania świata, od tego się tylko głupieje i rujnuje zdrowie fizyczne.
– „Wódkę trzeba umieć pić” – czy naprawdę wódkę trzeba pić ? Czy jest taka potrzeba ? Kto odczuwa taką potrzebę to już jest mocno zaawansowanym alkoholikiem. Cóż to za umiejętność? Dewastowanie swojego życia. Nie jest to sprawa tylko indywidualna, alkoholik niszczy również swoje otoczenie i rodzinę. A najczęściej zaczyna się tak niewinnie „chodźmy na piwko”.
– „Wszystko jest dla ludzi” , w domyśle alkohol. Często to słyszałem. Tak się pijacy usprawiedliwiają. Kiedyś taka jedna kobieta powiedziała to głupie zdanie. A ja do niej: „a kanibalizm też? Prostytucja ? Złodziejstwo ? Morderstwa ? – A ona na to: „no nie”. A ja mówię: jak wszystko, to wszystko, bądźmy konsekwentni w tym co mówimy. Problem polega na tym, że większość ludzi wypowiada słowa, zdania i w ogóle nie zastanawia się co one oznaczają. A cóż można od nich wymagać ? Jak przysłowiowy Jan Kowalski nie wie jak się nazywa. Nie wie nic o swoim imieniu, a nawet go to nie interesuje, totalna ciemność.
TOASTY
To – as – ty. Logiczne znacznie tych sylab, jest takie: że ty będziesz asem. Ale ściema. Ktoś (Ciemna Strona) złośliwie użył pozytywny wyraz do niegodnych zachowań. Ale tak tu się właśnie dzieje. Diabeł kręci ogonem. Ohydne rzeczy, destrukcyjne, nazywane są ładnymi wyrazami, a o godnych rzeczach albo się nie mówi, a jak się już mówi to negatywnie, drwią sobie. Tu taki przykład, jak przestałem jeść mięso, to niektórzy nazywali mnie pogardliwie trawojadem.
A po co toasty? Żeby ukryć i usprawiedliwić swój alkoholizm i wzbudzić w sobie radość. Ale co to za radość w odurzeniu alkoholowym ? To radość głupka. Przecież można cieszyć się, a nawet powinniśmy radować się po trzeźwemu. Ale trzeźwi ludzie są dla Ciemnej Strony niewygodni. A dlaczego ? Bo oni myślą i godnie się zachowują. Ciężko ich zniewolić i użyć do niecnych celów.
„Zdrówko” łyk, łyk, łyk, wódeczka płynie, albo jakaś inna trutka. Zdrówko ? Kac (kat), to jest straszliwe zatrucie organizmu. Wymiotowanie, czyli tak zwany paw, to jest ratunek organizmu przed śmiercią. Gdyby nie wyrzygał, to by umarł, mało kto o tym wie. To jest igranie ze śmiercią, zapraszanie jej.
A wiecie co to jest przymusowe spanie po alkoholu ? To też organizm broni się przed śmiercią, wyłącza wszystkie czynności i przechodzi na śpiączkę. Z tej funkcji naszego organizmu korzysta medycyna, żeby ratować pacjenta po ciężkim wypadku. Przy pomocy leków wprowadzają go w farmakologiczną śpiączkę np. na kilka dni. Bo organizm ma mało sił witalnych i to jest skuteczna metoda, żeby ratować. To nie od przedawkowania alkoholu się usypia, tylko organizm usypia się sam, broniąc się przed tą trutką i przed śmiercią. My powinniśmy być panami swoich ciał, dbać o nie. Wtedy i ciało nam się pozytywnie odpłaci zdrowiem i szczęściem. Kary natomiast szybko spływają na tych, którzy niszczą swoje fizyczne i psychiczne powłoki, w formie: chorób, nieszczęść, obniżenia się jakości życia.
– „Za zdrowie pań” i łyk, łyk, łyk. Nawet była taka piosenka. Tak, tak, społeczeństwu trzeba dać negatywne wzorce i jeszcze wmówić im, że to jest pozytywne. Główną siłą diabła, jest podstępność, kłamstwo. Zobaczcie jak w tym toaście jest brak logiki. Czy jakaś kobieta, będzie zdrowsza, że jacyś faceci uchleją się alkoholem ? A pijany mąż, to problem dla żony. Czyli faktycznie jest odwrotnie niż ten toast sugeruje.
Są książki z toastami, tyle tych toksycznych programów diabły napisały i programują ludzkie społeczeństwo.
– „Wypijmy za młodą parę” „gorzka wódka, gorzka wódka …”a młoda para ma się całować, „nie pijemy wódki, pocałunek był za krótki” – KOSZMAR. Młoda para wchodzi w życie pijana. Jakie życie będą mieć ? – pijane, czyli głupie. I tak to jest, widzimy, doświadczamy tego.
Jeden toast, drugi, trzeci, czwarty itd. to taka zachęta, żeby chlać i chlać. Jak jest toast to wszyscy muszą pić, kto odpuści kolejkę, ten ma w obowiązku nadrobić i pić karniaki. Diabeł jest bardzo sprytny, nikomu nie chce popuścić. Stworzył taką sieć, że społeczeństwo niszczy swoich członków grupy. Młodzi są zmuszani przez presje otoczenia, żeby chlać razem ze starymi, bo inaczej grupa ich nie zaakceptuje.
– „Za zdrowie gospodarza” – i gospodarz się cieszy i polewa. Czuje się doceniony. Pijaki (goście) też się cieszą, bo więcej mają płynu do odurzania.
Toasty, to jest czarna hipnoza. Działa bardzo skutecznie. Także ofiary tego nie widzą, a nawet nie podejrzewają komu służą upijając się. I jeszcze namawiają innych. Bardzo trudno wyrwać się z tego kręgu pijaków. Pijackie grupy, a jest ich zdecydowana większość, nie akceptują trzeźwych.
– Piosenka pijacka, bardzo popularna „… , a kto z nami nie wypije niech go piorun trzaśnie”. Jest to klątwa przeciwko trzeźwym.
– „Czas życia krótki, kropnijmy więc wódki.” Życie jest krótkie, więc trzeba go jeszcze skrócić. Często toasty są rymowane, żeby było więcej „hihihi, hahaha”. Ja w tych toastach nie wiedzę nic zabawnego, ani śmiesznego. Po prostu zupełny brak powagi Życia.
W książkach do nauki języków obcych, można czasem znaleźć rozdział pod tytułem: toasty. To najczęściej w rozmówkach. Wmawiają nam, że to jest kultura. Tradycja tak. Tra – dycja. Wyraz tradycja jest wyrazem negatywnym, ma sylabę „tra”, czyli niszczyć. Tak jak: strach, strata, trach, tragedia, trauma. A „dycja” to edycja, to jakieś kierunki. Czyli tradycja ma za zadanie niszczyć i jest to dobrze nazwane.
Są seriale telewizyjne, które pokazują, programują społeczeństwo na alkoholizm i to działa. Niby tak na wesoło „hihihi, hahaha” ulubieni aktorzy piją wino, piwo, wódkę i zabawne teksty bełkoczą.
Pamiętam 30 lat temu, bo jeszcze wtedy coś tam oglądałem na komercyjnej stacji, wtedy jeszcze nie było tyle kanałów. Taki program rozrywkowy o piciu alkoholu. Ale były jaja, było można się pośmiać. Widzowie byli zachwyceni. W tym alkoholik-show wzięli udział aktualnie najlepsi, najbardziej sympatyczni aktorzy. Wiecie po co ? Żeby przekaz był silny i skuteczny. To prawie cały naród to obejrzał, bo po to, to było zrobione. Profesor Stanisławski, taki kabareciarz był głównym tam aktorem. On robił na wesoło wykład o alkoholach. Ale toksyczny program. Profesor S. opowiadał co Polacy piją i robił to oczywiście na wesoło i pozytywnie.
Na przykład:
– piją wodę brzozową, bo to dobra na porost włosów. Zmieszał jajko z wódką i wypił ajerkoniak. A w przerwach między jego wykładem były scenki z życia Polaków (chodzi o imprezy pijackie). Pokazali taką zgniliznę moralną (na wesoło). Na koniec imprezownicy prosili o zwolnienie lekarskie, bo następnego dnia mieli iść do pracy, pili razem z lekarzem oczywiście. Profesor S. demonstrując picie różnych alkoholi upił się i nie chciał opuścić miejsca przed kamerą. Oczywiście tak to tylko wyglądało, to było wszystko grane. Przychodzi prezenterka i mówi:
– panie profesorze, kończymy program, a on pijackim bełkotem odpowiada:
-całuję rączki polskiej telewizji i ją po rękach zaczął cmokać. Potem przyszedł strażnik, żeby go usunąć, a profesor bełkocząc:
– a ja się z panem nie umawiałem. Ja w tym nie widzę nic zabawnego. Jedna, wielka destrukcja i zmowa przeciwko Polakom – Słowianom.
Potem po latach miałem nieprzyjemność poznać osobiście tego profesora, komika. Chciałem z nim trochę porozmawiać, właściwie nie dało się. Był nudny, smutny, wypalony życiowo, po prostu zombie. A przed kamerami i w radiu wesoły facio.
Miałem również nieprzyjemność poznać, jednego z najbardziej popularnych aktorów z czasów komuny, grał w 40-latku ważną rolę. Rozbawiał widzów, dobry był w tym, był bardzo lubiany. A tu miałem go na żywo. Patrzę, ale smutas, drętwy taki i cera mocno zaawansowanego alkoholika, taka ciemna, ziemista, po prostu pijak. Wzorzec dla narodu – diabelski.
To było 21 lat temu, poznałem ich w Kazimierzu Dolnym, kręcili film „Dwa księżyce” . Dowiedziałem się ile zarabiają aktorzy. Za jeden dzień kręcenia dostawał tyle, że przeciętny robotnik musiał pracować 2 miesiące. Ciemna Strona Mocy nagradza swoje sługi i troszczy się o nich.
Sanjaya
Pozdrawiam
Źródło:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1547926508802614.1073741904.1413700288891904&type=1